Komentarz dodany przez Adam Ogrodnik: 45 kopców małych i dyżych w jeden tydzień. Do kilku włożyłem szmatki nasączone ropą... Bo ponoć odstrasza i nie trzeba kreta zabijać. Kopce rozgarnąłem równiutko i poszedłem spędzić kolejny tydzień w pracy. W kolejny weekend miałem 32 totalnie nowe kopce. Tym razem jeszcze bliżej środka ogrodu, bo tam gdzie powtykałem smrodki z ropy istotnie już nie kopie... I teraz oprócz blisko 80 kopców i zniszczonej pod nimi trawy, które zrobił w 2 tygodnie, wszędzie w okolicy nogi zapadają się w trawniku, bo kret nie kopie jak napisane w artykule 20-50cm, tylko znacznie płycej... I ułożenie siatki 30-50cm pod ziemią da im 30-50cm warstwy, w której mogą sobie ryć do woli i wykopywać kopce na trawnik... Co roku spędzam nad 800m2 trawnika wiele, wiele dni: wertykulacja, koszenie, grabienie, dosiewki, nawożenie, tysiące litrów wody na podlewanie, kolejne nawożenia, kolejne grabienie... I nagle zjawia się gnojek, który niszczy reprezentacyjną część ogrodu w 2 tygodnie... I blisko 2000zł kosztów rocznych na utrzymanie trawnika traci sens... Jak mam widzieć korzyści z kopców dookoła domu? Kretowi, który żeruje w rabatach, nie robię nic, nie wyganiam. Ale jak mi wychodzi na trawnik, to przez 15 lat już przerobiłem wszelkie chyba metody, od piszczałek, przez karbid, przez żywołapki aż po metody śmiertelne. Tylko te ostatnie były skuteczne, bo po pierwsze widziałem trupa i był dowód działania, a po drugie był też efekt - spokój na jakiś czas. Metody humanitarne nie działały nigdy... Ale teraz już nie można zabijać... więc co mam zrobić? Pozostaje zniszczenie tego co już mam, zerwanie trawnika i położenie siatki oraz instalacja nowego trawnika, tym razem z rolki, bo nie wyobrażam sobie znowu hodować przez 2 lata trawę do takiego stanu, jak w tej chwili... Artykuł, owszem, przynosi wiedzę o pożyteczności, ale nie znam gospodarza, który bezboleśnie przechodzi obok kolejnych kopców niszczących ciężką pracę... To jak by gospodyni domowej, która poświęciła wolną sobotę na szorowanie na kolanach podłóg, ktoś przepuścić watahę psów z zabłoconego ogrodu... Płakać się chce...